Anko wraz z Kakashim udali się w kierunku wyznaczonym przez Hatake. Po
około 15 minutach dwójka shinobii dotarła pod bramę średniej wielkości
domu. Budynek z zewnątrz przypominał większość domów znajdujących się w
Konoha, jednak wyróżniał się tym, że stał na uboczu wioski w bliskim
sąsiedztwie lasu.
Z zewnątrz wydawał się być zaniedbany. Trawa dookoła niego była wysoka i
miejscami pożółkła, tynk na ścianach był brudny, a na jego powierzchni
widoczne były ubytki i pęknięcia, w oknach zaś wisiały brudne firanki.
- Nie żartowałeś mówiąc, że jest zaniedbany…
- Po śmierci ojca nie odwiedzałem tego miejsca.
- Rozumiem. To musi być dla ciebie trudne, powrócić tu po tylu latach.
- Nie. Nie jest tak. Kiedyś tego nie rozumiałem, jednak teraz wiem, że
to co zrobił mój ojciec było czynem bohaterskim i jestem z niego dumny. –
odpowiedział Kakashi.
- Wejdźmy do środka.
- Jak sobie życzysz.
Dwoje młodych ninja podeszło do furtki znajdującej się przed domu, a gdy
tylko Kakashi pchnął aby ją otworzyć, zawiasy wydały z siebie
przeraźliwy dźwięk.
Nie przestraszył on jednak przyszłych opiekunów, którzy bez zastanowienia ruszyli wybrukowaną ścieżką do drzwi.
Po kilku chwilach oboje znaleźli się w środku budynku. Wnętrze było zakurzone, brudne oraz wywoływało wrażenie ponurego.
- Czeka nas mnóstwo pracy…
- Masz racje, ale myślę, że gdy już skończymy będzie to śliczny dom.
- Tak. Jeżeli chcemy zdążyć, musimy zrobić to jak najszybciej.
- W takim razie, nie ma na co czekać. Zacznijmy już teraz. – Powiedziała ochoczo Anko.
- Już piętnasta nie zdążymy za wiele zrobić. Poza tym nie wziąłem sobie mojej nowej książki do czytania przez twój pośpiech…
- O nie, nie, nie. Masz szlaban na czytanie do odwołania!
- Ale!
- Żadnych ale. A teraz bierz się za koszenie trawy przed domem, a ja zajmę się środkiem.
- Przecież nie mamy kosiarki. Czym ją skoszę?
- Nie wiem. Jesteś facetem coś wymyślisz, a teraz… Jazda! – krzyknęła wypychając chłopaka za drzwi.
Jak to miała w zwyczaju, użyła do tego trochę za dużo siły. Siwowłosy
wyleciał przez drzwi i z hukiem uderzył ścieżkę wyłożoną kamieniami.
Po krótkiej chwili, gdy Kakashi zdążył już się podnieść i otrzepać, stanął przed trawnikiem i zaczął mówić do siebie:
- W co ja się wkopałem… Przecież ona jest taka sama jak Kushina-san. I jak skosić trawnik bez kosiarki…
Po kilkunastu sekundach namysłu, Kakashi wyjął z kabury pięć shurikenów,
które rzucił w kierunku trawy następnie złożył błyskawicznie potrzebne
pieczęcie i krzyknął:
- Shuriken Kage Bunshin no Jutsu!
A w ułamku sekundy chmura ostrych jak brzytwa czteroramiennych gwiazdek, ścięła cała trawę i powbijała się w płot.
- No to jedno mamy z głowy, ciekawe jak sobie radzi… (!)
Syn Białego Kła nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż oberwał workiem wypełnionym różnymi śmieciami.
Jak się okazało wyleciał on przez otwarte przez Anko okno.
- Co z ciebie za ninja? Nawet zwykłego worka złapać nie potrafisz?
Gdy Kaszalot wygramolił się spod śmieci, powiedział.
- Coś ty tam napchała? To waży chyba z tonę!
- Przesadzasz. Lepiej wynieś go na śmietnik i chodź po kolejny.
Sprzątanie dwójce Jouninów zajęło cała noc, a na koniec zasnęli oni obok
siebie na kanapie. Nie wiedzieli oni jednak, że przez całą noc ich
postępy sprawdzał jeden z Sanninów.
W wiosce liścia ptaki swoim śpiewem zwiastowały początek dnia. Słońce
wychylało się już zza horyzontu. Część ludzi nie marnując cennego czasu
ruszyła już do pracy przy odbudowie zniszczeń. W gabinecie władcy wioski
znajdował się białowłosy mężczyzna z charakterystycznym zwojem na
plecach. Prowadził on rozmowę z wypełniającym dokumenty i palącym fajkę
jednocześnie Hiruzenem Sarutobim.
- Obserwowałem ich przez noc i widać, że wzięli to sobie na poważnie.
- Mów jaśniej Jirayia. Dobrze wiesz, że nie mam czasu na zgadywanki.
- Do rana sprzątali stary dom należący do Sakumo.
- To świetnie. Myślę, że dobrze zrobiliśmy dając im opiekować się tym chłopcem.
- Masz rację Sensei, jedynie jedna rzecz nie daje mi spokoju…
- Mianowice?
- Chodzi mi o to, kiedy powiemy mu, że nie jest synem Kakashiego i Anko?
- Cóż… Uważam, że moment ukończenia przez niego akademii będzie najlepszy.
- Niech zatem tak będzie. Gdy już skończy akademie, Chciałbym zostać jego nauczycielem.
- Chcesz dostać drużynę?
- Nie, jego chce uczyć indywidualnie…
Tymczasem w świeżo wysprzątanym domu, smacznie spała dwójka shinobii.
Dziewczyna obejmowała chłopaka w talii, a jej głowa spoczywała na jego
ramieniu. Chłopak natomiast obejmował ją swoim ramieniem i opierał swoją
głowę o jej. W pewnym momencie promienie słońca padły na ich twarze, co
mimowolnie zmusiło ich do otwarcia oczu.
Anko, gdy tylko zorientowała się w jakiej znajdują się pozycji,
momentalnie na jej twarzy pojawił się rumieniec, a on sama odskoczyła
jak poparzona od Kakashiego.
- Co ty sobie wyobrażasz!!! To, że będziemy razem mieszkać nie znaczy, że możesz się do mnie dobierać zboczeńcu!
- Ale, to ty mnie… - Kakashiemu nie było dane dokończyć swojej
wypowiedzi, gdyż Anko z całą swoją siłą posłała go na podłogę jednym
uderzeniem.
- Niech to będzie naucza! – Obracając się na pięcie udała się do łazienki.
- Kobiety…
-Słyszałam!
Gdy zażegnali już poranny spór, wspólnie usiedli na kanapie i na arkuszu
papieru zaczęli robić listę rzeczy, które muszą naprawić lub wymienić w
domu.
- Czyli musimy kupić farbę, szybę do jednego okna, naprawić furtkę i kupić kosiarkę.
- Meble możemy wziąć z naszych starych mieszkań, więc na tym zaoszczędzimy. Trzeba tylko będzie urządzić pokój dla Naruto.
- Pogadam z Panem Jirayią, to może nam w tym pomoże.
- Czy ktoś mnie wzywał? – powiedział stojący do tej pory w oknie i przysłuchujący się rozmowie Sannin.
- Jirayia-sama!
- We własnej osobie.
Białowłosy wskoczył przez okno do mieszkania i usiadł naprzeciwko przyszłych opiekunów dla Syna Czwartego Hokage.
- Co do tego pokoju, to wam z wybieraniem za wiele nie pomogę, ale za to
zostawię wam trochę pieniędzy. Muszę udać się w podróż, aby zdobyć
trochę nowych informacji.
- Kiedy pan wyrusza?
- Jutro o świcie. Z tego co widzę, to ładnie się tu urządziliście. Jeszcze trochę pracy i sam bym mógł się tu wprowadzić.
- Nie ma nawet mowy, zboku! – krzyknęła Anko, wskazując na Sannina.
- Dobra, dobra. Macie tu pieniądze. - Mówiąc to położył na bracie małego stolika czek, na sporą sumę.
- Ale, to bardzo dużo pieniędzy…! – powiedział Kakashi.
- Nie martw się. Przyda wam się, dzieci wyciągną z was wszystko co macie.
- Dziecko. – poprawiła go Anko, znacznie akcentując to słowo.
- Poczekamy, zobaczymy gołąbeczki. Uciekam, do zobaczenia. – Po tych
słowach zniknął w kłębie białego dymu, zanim Anko zdążyła go dopaść.
- Głupi, stary zboczeniec.
- Nie zapominaj, że bardzo nam pomaga.
- Co nie zmienia faktu, że jej głupi.
- Ehhh…
- A co, ty też masz z tym jakiś problem?! – powiedziała groźnie dziewczyna.
- Nie nic z tych rzeczy. To co, ja zajmę się farbami, szybą, kosiarką i
furtką, a ty pokojem dla małego. – szybko zmienił temat Kakashi.
- Niech ci będzie…
Para przyszłych opiekunów przez najbliższe dwa dni zrobiła wszystko, aby
doprowadzić dom do jak najlepszego stanu. Ochoczo pomogli im w tym ich
przyjaciele. Dziewczyny w składzie Anko, Kurenai, Mikoto oraz Yugao
wydawały polecenia chłopakom. O dziwo, Kakashi, Fugaku, Gai i Asuma bez
zbędnego marudzenia robili to co kazały kobiety.
Konoha-gakure. Tydzień po otrzymaniu propozycji od Hokage.
Dzisiejszy dzień w wiosce liścia bym nad wyraz słoneczny. Na niebie
można było dopatrzeć się tylko pojedynczych obłoczków. W Konosze ludzie
pracowali prężnie już od świtu. Kiedy wybiła godzina 10:00, dwójka
Jouninów wybrała się do władcy wioski. W gabinecie czekał na nich
Hokage.
Kiedy Kakashi i Anko stali przed drzwiami gabinetu, przez Moment oboje
zawahali się. Jednak dziewczyna jako pierwsza przełamała się i łapiąc
chłopaka za rękę powiedziała:
- Razem sobie z tym poradzimy.
-… Masz racje. – Kakashi ścisnął dłoń dziewczyny i oboje weszli do gabinetu…
_______________________________________________________________
Cóż, nie sądziłem, że tylu osobom przypadnie do gustu prolog, jednakże nic to nie zmieniło.
Myślałem, że wstawienie go tu coś zmieni i pozwoli mi się przełamać, gdyż od kilku miesięcy nic dobrego nie mogę napisać.
Mam teraz nawał obowiązków, problemy zdrowotne do tego dochodzi szkoła,
dlatego też w najbliższym czasie nie pojawi żaden rozdział. Ani ścieżki
pokoju, ani tego opowiadania.
Po prostu ZAWIESZAM PISANIE.
Na ile? Sam tego nie wiem. Jeżeli mnie najdzie, to jutro rzucam wszystko
i biorę się za pisanie, a jeżeli nie będę miał natchnienia, to może
minąć nawet i pół roku. Nie mam zamiaru pisać nic na siłę, gdyż jest to
po prostu męczące.
Także pozostaje mi podziękować za czytanie. jeżeli cokolwiek się zmieni, to wszystkich powiadomię.
Pozdrawiam.