środa, 6 marca 2013

PROLOG.

- Ale Hokage-sama, przecież jestem na to za młody! Nie będę w stanie się nim zaopiekować.
- Spokojnie Kakashi. Jesteś niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Do tego Minato był twoim nauczycielem. Tylko ty możesz go wychować na odpowiedniego człowieka.
- Czy naprawdę nikt inny nie może tego zrobić?
- Co by powiedział Minato, gdyby jego syn wychował się w domu dziecka?
-…
- Jednakże zdaje sobie sprawę, że sam sobie nie poradzisz. Dlatego też postanowiłem, że wychowanie nad Naruto pozostawię tobie i Anko.
-Nani?!
- Dobrze słyszałaś. Od dziś macie z Kakashim za zadanie wychować Naruto na świetnego shinobii.
-Ale dlaczego akurat ja i do tego z nim?!
- Wybrałem was z tego powodu, że tak jak i to małe dziecko nie macie rodziców.
Te słowa Trzeciego Hokage zaszokowały obecnych w gabinecie Anko, Kakashiego i siedzącego w milczeniu na oknie Jirayie. Nikt jeszcze nie ochłonął po wczorajszym ataku Kyuubiego na wioskę, w którym swoje życie oddał Czwarty Hokage Wioski Liścia – Minato Namikaze oraz jego żona Kushina Uzumaki-Namikaze.
- Jednak nie jest to jedyny powód. Kakashi, Anko oboje jesteście szanowanymi w wiosce Jouninami, a ty chłopcze po wojnie wyrobiłeś sobie nie małą renomę. Myślę, że wasz szacunek w wiosce może zmniejszyć szanse na szykanowanie tego chłopca za to, co nosi w swojej duszy.
- Zamierzam wam pomóc w wychowaniu chłopaka. – Powiedział milczący do tej pory Sannin tym samym zwracając na siebie uwagę młodych shinobii.
- Ja… -zaczął niepewnie Kakashi – Muszę to przemyśleć.
- Oczywiście. Macie na to tydzień. Do tej pory chłopiec zostanie w szpitalu.
- Hokage-sama, a co z misjami? Przecież nie możemy się nim opiekować i służyć wiosce. –zapytała Anko.
- Będę wam tak je dobierać, że zawsze któreś z was będzie w wiosce.
- W takim razie… za tydzień damy panu odpowiedź.

Po rozmowie z Hokage dwójka Jouninów opuściła gabinet przywódcy Konohy i szli w milczeniu w kierunku Pomnika Bohaterów. Anko jak i Kakashi w swoich głowach próbowali wyobrazić sobie jak miałoby wyglądać ich życie jako opiekunów dla dziecka.
W głębi serca oboje tego chcieli, jednakże bali się, że nie podołają temu zadaniu. Oboje przecież mieli po 16 lat.

Wszyscy znali Anko jako najtwardszą dziewczynę w wiosce. Była ona brutalna i bezlitosna, jej przeszłość powiązana z Orochimaru miała na to wpływ. Sama chciała, by tak ją postrzegano, jednakże zawsze gdy miała wspólną misję z Kakashim lub gdy tylko był w pobliżu, czuła w środku przyjemne ciepło.
Kakashi natomiast był mistrzem w ukrywaniu swoich emocji. Ciężko było go rozgryźć, co jeszcze bardziej nasiliło się po wojnie. Jedyną osoba której bezgranicznie ufał i przy której czuł się swobodnie był jego sensei. Rozumieli się bez słów, jednak teraz jego nauczyciel nie żyje. Kolejna wazna dla niego osoba odeszła. Najpierw ojciec, później Obito, Rin, a teraz jeszcze Minato. Powoli zaczynało go to przerastać, jednak w głębi duszy wiedział, że jedyną osobą którą chce teraz bezgranicznie ochronić był syn jego mistrza. On już znał swoją decyzje na temat opieki nad dzieckiem. Teraz pozostało mu namówić do tego swoją przyjaciółkę.

Kontem oka spojrzał na idącą obok niego kunoichi już od jakiegoś czasu widział w niej nie tylko koleżankę, ale i piękną kobietę. Przeżywał przecież teraz okres w którym jego ciało dojrzewa. Przypominały mu o tym czasem jego męskie instynkty, jednak był dojrzały psychicznie i potrafił nad tym panować.

-Anko? – spróbował zacząć rozmowę z idącą obok dziewczyną.
- Hmm…?
- Co ty o tym wszystkim sądzisz?
- Ale o czym?
- O wychowywaniu Naruto.
- Nie wiem… nie pamiętam swojej rodziny, nigdy nie zaznałam rodzicielskiej miłości, ani nigdy nie miałam nikogo bliskiego. To trudne. A ty Kakashi, pamiętasz swoich rodziców?
- Mama odeszła gdy miałem dwa lata. Ojciec natomiast popełnił samobójstwo po tym jak wioska go odrzuciła…
- Dlaczego odrzuciła?
- Zamiast wypełnić misje postanowił uratować swoich towarzyszy. Wtedy w wiosce panowały inne reguły. Jako dziecko tego nie rozumiałem, jednak ktoś mi kiedyś uświadomił, że ci co nie wypełniają rozkazów to śmiecie, jednak ci którzy zostawiają swoich towarzyszy są od nich gorsi.
- Rozumiem… Wiesz, tak sobie myślę, że… chyba chciałabym poczuć rodzinne ciepło. Chciałabym pokochać to dziecko i wychować jak swoje własne.
- Ja tez tego chce. Jednak żeby to zrobić musielibyśmy razem zamieszkać…
- Nawet mogłabym to przeboleć, jednak jeżeli zbliżysz się choć na krok do mojego pokoju, albo spróbujesz czegoś zboczeńcu, to cię zabije!
- Spokojnie, spokojnie.
- W takim razie… gdzie zamieszkamy?
- Od śmierci mojego ojca nasz dom stoi pusty, a ja sam mieszkam w małym mieszkaniu. Możemy wysprzątać i lekko odnowić ten dom i tam zamieszkać.
- Samemu może sprawić tam to małe problemy.
- Cóż Jirayia-sama obiecał nam pomóc, więc niech się wykaże jako ojciec chrzestny i przygotuje dom dla chrześniaka. – powiedział Kakashi z uśmiechem, który był widoczny jedynie przez przymknięte oko.
- W takim razie chodźmy od razu obejrzeć ten dom! – krzyknęła z entuzjazmem Anko i łapiąc Kopiującego Ninja za rękę pociągnęła go przed siebie.
- Czekaj, to nie w te stronę!