ZANIM PRZECZYTASZ!
Nie pisałem nic od 8 miesięcy, dlatego pewnie nikt z was nie pamięta
mojego opowiadania. Wyślę powiadomienia do tych osób, które komentowały
ostatnie rozdziały, jednakże wszystkim zalecam przeczytanie prologu i
rozdziału pierwszego znajdujących się na moim blogu.
Co więcej hmmmm... jak już wiecie nie pisałem 8 miesięcy, dlatego ten
rozdział może być słabszy, krótszy itd. od poprzednich, ale spokojnie.
Rozkręcam się.
Dziękujcie Mikołajowi za to że obdarzył mnie weną i napisałem wczoraj dla was rozdzialik. :>
A teraz czytajcie sobie. :>
______________________________________________________________
W poprzednim rozdziale.
Dzisiejszy dzień w wiosce liścia bym nad wyraz słoneczny. Na niebie
można było dopatrzeć się tylko pojedynczych obłoczków. W Konosze ludzie
pracowali prężnie już od świtu. Kiedy wybiła godzina 10:00, dwójka
Jouninów wybrała się do władcy wioski. W gabinecie czekał na nich
Hokage.
Kiedy Kakashi i Anko stali przed drzwiami gabinetu, przez moment oboje
zawahali się. Jednak dziewczyna jako pierwsza przełamała się i łapiąc
chłopaka za rękę powiedziała:
- Razem sobie z tym poradzimy.
-… Masz racje. – Kakashi ścisnął dłoń dziewczyny i oboje weszli do gabinetu…
Od ostatnich wydarzeń minęło 6 lat. W Wiosce Liścia nie było już śladów
po ataku lisa. Osada prężnie rozwijała się dzięki rządom Hiruzena oraz
była dobrze chroniona dzięki działaniom Anbu Korzenia. Życie w wiosce
płynęło spokojnie, a o wydarzeniach sprzed sześciu lat nie pamiętał już
prawie nikt. Przypominali sobie o tym dopiero gdy na ulicy widzieli
małego blondyna. Nie zdarzało się to jednak często, gdyż chłopak do
perfekcji opanował sztukę przemykania bocznymi uliczkami oraz
kamuflowania swojego wyglądu. Z tego też powodu jako element swojego
ubioru często wybierał bluzy z kapturem pod którym mógł się ukryć.
Jak na swój wiek mały blondyn był bardzo inteligentny. Opanował już
podstawy sztuki shinobii, gdyż miał dostęp do domowej biblioteczki jego
ojca – Kakashiego Hatake.
Naruto Hatake – syn Kakashiego i Anko był największym smakoszem ramen w
wiosce, niestety jego matka nienawidziła tej potrawy, dlatego musiała
pogodzić się z tym, że chłopak wydawał majątek w budce z tą potrawą.
Chłopiec dużo czasu spędzał w samotności, gdyż jego rodzice często
chodzili na misje. Nie przeszkadzało mu to jednak, gdyż uwielbiał
zwiedzać okolice wioski, a szczególnie upodobał sobie odwiedzanie
wszelkich ruin znajdujących się dookoła niej. Na co dzień ubierał się on
w granatowe spodnie oraz pomarańczową koszulkę z emblematem Konohy na
klatce piersiowej oraz znakiem Wioski Wiru na plecach.
Blondyn na swoje 6 urodziny otrzymał od ojca krótki miecz o czarnej
rękojeści oraz pochwie. Nosi go tylko na treningi oraz na swoje samotne
wyprawy. Pomimo tego, że Naruto opanował już materiał, który spokojnie
pozwoliłby mu na zdobycie tytułu Genina, nie uczęszczał jeszcze do
akademii ninja.
Pomimo tego, że jego ojciec złożył podanie o przyjęcie chłopca do
szkoły, starszyzna nie wyraziła na to zgody. Wszystko przez to, że miał w
sobie zapieczętowanego Lisa o dziewięciu ogonach.
Ten dzień był podobny do wielu innych.
Sześcioletni Naruto obudził się gdy tylko słońce zaczęło doskwierać mu,
posyłając swoje promienie na jego oczy. Po kilku minutach leżenia w
łóżku postanowił podnieść się i przywitać z rodzicami.
Po obejściu całego domu okazało się, że Kakashiego i Anko w nim nie ma.
- (Naruto w myślach) – Pewnie gdzieś wyszli, albo są na misji.
Po chwili brzuch blondyna wydał charakterystyczny dźwięk, co
przypomniało mu o śniadaniu. Udał się więc do lodówki, gdzie ku jego
zaskoczeniu znalazł talerz pełen kanapek oraz kartkę z wiadomością od
Anko.
„Drogi Naruto
W nocy Hokage wezwał nas na ważną misję. Nie będzie nas przez kilka dni.
Ciocia Kurenai będzie gotować ci obiady, tylko musisz być u niej
codziennie. Myj się, jedz śniadania i kolacje, myj zęby, nie oddalaj się
za bardzo od domu, nie spóźniaj się i uważaj na ulicach. Po zmroku masz
siedzieć w domu.
Kocham Cię Anko.”
Naruto przeczytał szybko list, a widząc ostatnie słowa uśmiechnął się i poczuł w swoim ciele przyjemne ciepło.
- Skoro tak, to jak najszybciej idę na poszukiwania Dattebayo!
Naruto bardzo szybko zjadł śniadanie, wykąpał się i ubrał się w swój strój w którym chodzi na odkrywanie ruin oraz treningi.
Na plecy zarzucił katane, a do nogi przywiązał kaburę z bronią oraz
przyrządami ninja. Na plecy zarzucił torbę w której miał linę, latarkę,
wodę, kanapki zwój wraz z atramentem oraz mapę wioski i okolic z
zaznaczonymi punktami które już odwiedził oraz takimi, które dopiero ma
zamiar sprawdzić.
Blondyn czym prędzej opuścił swój dom i ruszył w kierunku zachodniej
bramy wioski. Zaraz po wejściu na ulicę zarzucił na głowę swój kaptur i
niezauważenie dla przypadkowych przechodniów ruszył w kierunku wyjścia z
wioski.
Po kilkunastu minutach przemierzał już lasy sąsiadujące z Wioską Ukrytą w
Liściach. Dokładnie wiedział gdzie się kierować, gdyż już dawno
upatrzył sobie miejsce swojej wyprawy i w szybkim tempie ruszył przed
siebie. Skakanie po drzewach nie było dla niego problemem, gdyż ojciec
nauczył go już chodzenia po nich przy użyciu chakry. Po około 15
minutach był już u kresu swojej wędrówki.
Stanął na sporej polanie, porośniętej przez trawę, kolorowe kwiaty,
gdzieniegdzie przez niewielkie krzewy. Po jej środku stał budynek.
Wyglądał na zniszczony. Zbudowany był z jasnego kamienia, teraz brudnego
i porośniętego mchem oraz z drewna, które lata świetności miało już za
sobą. Dach pokryty był wyblakłymi, popękanymi dachówkami.
Nad wejściem wisiała średniej wielkości tablica ze znakiem Wioski Wiru.
- (Naruto w myślach)To już trzecie miejsce z tym znakiem. Nic dziwnego,
przecież Konohagakure i Uzushiogakure były kiedyś w mocnym sojuszu.
Ciekawe czy znajdę tu coś ciekawego, bo w poprzednich nie było nic…
Chłopak po wcześniejszym upewnieniu się że miejsce to jest bezpieczne,
ruszył spokojnym krokiem, jednoczenie wyczulając zmysły, do środka.
Po wejściu okazało się, że latarka nie będzie mu potrzebna, gdyż w dachu
była sporej wielkości dziura, przez którą promienie słoneczne wpadały
do środka.
Wnętrze było w podobnym stanie co zewnętrzna część budynku. Wzrok
chłopaka od razu powędrował na ścianę leżącą naprzeciwko wejścia.
Wisiała na niej jedynie maska.
Nie był to zwykły przedmiot. Kształtem przypominała ona maskę której
używa ANBU, jednak materiał z jakiej została wykonana był całkowicie
inny.
Była koloru fioletowego z różnymi przebłyskami innych odcieni.
Oświetlające ją promienie nadawały jej tylko uroku. Prawdopodobnie była
wykonana z jakiegoś kryształu (zdradzę, że to ametyst, tylko nikomu nie
mówcie :>), jednak Naruto nie mógł tego określić, gdyż po prostu nie
miał o tym bladego pojęcia.
Powoli podszedł do ściany z maską. Trochę dziwiło go to, że
pomieszczenie jest puste, nie było w nim dosłownie nic, poza liśćmi oraz
szczątkami dachówek z dziury w dachu.
Ostrożnie wziął przedmiot w swoje dłonie. Teraz mając ją w rękach czuł
jej spory ciężar oraz z bliska mógł ujrzeć jej piękno. Na czole po
zewnętrznej stronie ujrzał wyryty znak Wioski Wiru.
Chwilę przyglądaj się jej, jednak coś podpowiadało mu, żeby założyć ją
na twarz. Nie czując zagrożenia ze strony zwykłego przedmiotu pewnym
ruchem przyłożył ją do swojej głowy.
W momencie zetknięcia maski ze skórą chłopca, przedmiot zalśnił dziwnym
blaskiem, a świat w oczach chłopca zawirował. Nie zdążył nic zrobić,
gdyż upadł na ziemię tracąc przytomność.
Obudził się w całkowicie innym miejscu. Nie widział nic prócz swojego ciała unoszącego się w ciemnej pustce…
______________________________________________________
Koooooniec.
Nie wiem jak to wyszło. Oceńcie sami i zostawcie komentarz. Będę powiadamiał wszystkich komentujących. :)